..:: ELIXIR | Gry Fabularne(RPG) | Gry Komputerowe(cRPG) | Fantastyka | Forum | Twoje Menu Ustawienia
   » Ogólne

   » Postać

   » Rozgrywka

   Szukaj
>NASZE STRONY
 MAIN
:: Strona Główna
:: Forum
:: Chat
:: Blogi

 GRY FABULARNE
:: Almanach RPG
:: Neuroshima
:: Hard HEX
:: Monastyr
:: Warhammer
:: Wampir
:: D&D
:: Cyberpunk2020
:: Earthdawn
:: Starwars
:: Arkona

 GRY cRPG
:: NWN
:: Baldurs Gate
:: Torment
:: Morrowind
:: Diablo

 FANTASTYKA
:: Literatura
:: Tolkien
:: Manga & Anime
:: Galeria

 PROJEKTY
:: Elcards
:: Chicago

   Statystyki
userzy w serwisie:
go¶ci w serwisie: 0

Wreszcie... dotarli na miejsce. Gdy pokonali kolejne wzgórze rozpostarł się przed nimi niesamowity widok, był to cel ich wędrówki – góra Kharma – Theodhor, a na jej zboczach pradawny zakon, a raczej jego pozostałości. Jednak nawet teraz widząc same jego zgliszcza odczuli w duchu niższość i szacunek. Do samego klasztoru dzielił ich jeszcze jakiś dzień podróży. Przez moment poczuli wielki przypływ sił i energii do pokonywania dalszej drogi. Jednak w chwilę potem ich błyszczące z zachwytu, skupione na górze oczy, ogarnęły wzrokiem dolinę ją otaczającą. W tym momencie blask zniknął, pojawiło się zaś coś zupełnie innego – strach. To co zobaczyli doprawdy ich przeraziło... Wszystko dookoła było zrujnowane, zniszczone, zrównane z ziemią i jakoś dziwnie... martwe. Dolina wyglądała jakby jeszcze przed momentem toczyła się tu legendarna bitwa między paladynami a smokami. Mimo arktycznego klimatu, w samej dolinie nie było ani grama śniegu, co bardzo ich zdumiało i jeszcze bardziej zjeżyło skórę na ich plecach. Cała trójka milczała, Makamurro dał znak do dalszego marszu, wszyscy zgodnie podążyli. Mijały godziny, zbliżali się do góry-fortecy, stąpając po zniszczonej ziemi, niegdyś uważanej za świętą. Pokonując wzniesienie znaleźli się u wejścia zrujnowanego zakonu. Stojąc przed nim zdali sobie sprawę że żadne słowa nie mogą i nigdy nie będą mogły w stanie opisać jego wielkości. Dopiero teraz widząc ruiny z bliska mogli spróbować wyobrazić sobie jego wspaniałość i majestat, sprzed lat. Oglądając gigantyczne szczątki murów obronnych i wież oraz kamiennych baszt, jak też olbrzymiego dziedzińca „udekorowanego” teraz poprzewracanymi kolumnami, przeszytego wieloma szczelinami o nieznanej lecz z pewnością niewiarygodnej głębokości, zdali sobie sprawę, że musiała twór ten kształtować ręka boska, a niszczyć... demoniczna. Podążali zgodnie równym, wolnym i niezmiennym tempem aż do samego wejścia w głąb góry-fortecy.- Słuchajcie, muszę przyznać, że to wszystko jest więcej niż niewiarygodne – zaczął Kernworth – całe te ruiny... jest dla mnie czymś niezrozumiałym aby te mury utrzymały tak dobry stan po tak długim czasie..., niemniej jednak musimy przyjąć, że to po czym przyjdzie nam stąpać jest kruche i łatwo może runąć. Uważajcie więc...- Pójdę przodem, – rzekł złodziej – nigdy nie wiadomo czy nie ma tu żadnych pułapek... będę się uważnie rozglądał – powiedział oddalając się od kamratów.- Uważaj na siebie tam z przodu – dodał Makamurro, dobywając swej katany z pochwy na plecach – nigdy nie wiadomo czy nie ma tu żadnych niebezpieczeństw poza zdechłymi smokami... wołaj jakby co.- Jasne... będę jakieś 20 – 30 kroków przed wami – powiedział zapalając pochodnię, którą uprzednio znalazł przy wejściu do tunelu, rozciągającego się przed nimi.Przez dłuższą chwilę podążali w ciszy tunelem obserwując przed sobą blask pochodni niesionej przez Malla, który to zatrzymywał się od czasu do czasu, to przyspieszał nieznacznie. W pewnym momencie zatrzymał się i zaczął przyglądać małej szczelinie w ziemi, zwolna począł ją okrążać, uważnie stąpając, ciągle drążąc swymi oczyma. Murro i Kern wstrzymali marsz zauważywszy iż światło pochodni stoi w miejscu. Postanowili nie zbliżać się na razie wiedząc, że może to tylko przeszkodzić wprawnemu złodziejaszkowi w jego fachu. Po pewnym czasie czekanie stało się nużące, a w końcu nudne. Mag nie wytrzymał:- Jak tam Mall? W porządku?...- Taaak! Poczekajcie jeszcze chwilę, żeby mieć pewność muszę zbadać jeszcze jedno miejsce...- Dobra, czekamy...I znowu zapadła cisza. Mag i Kensai stali nadal, trochę się niecierpliwiąc. W pewnym momencie jednak, monotonię przerwał niewielki wstrząs i odgłos walących się gruzów oraz bolesne jęknięcie niziołka nieopodal.- Co to do diaska było? – zapytał mag.- Mall! Nic ci nie jest?! – krzyknął Murro po czym zaczął biec w stronę złodzieja.Mag podążył za nim, rzucając jednocześni zaklęcie rozświetlające najbliższą drogę. Gdy dobiegli na miejsce ujrzeli dość dużą szczelinę w ziemi i półprzytomnego niziołka leżącego pod kilkoma kamieniami.- Mall!! Cholera jasna!! – krzyknął wojownik widząc to i od razu rzucił się z pomocą.Przeskoczył szczelinę i podbiegł do niego ze zwinnością pantery. Schował miecz, odrzucił szybko kilka mniejszych kawałków gruzu po czym zaczął wyciągnąć niziołka spod dużej płyty skalnej , którą w tym samym czasie czarodziej próbował unieść jak najwyżej przy pomocy zaklęcia telekinezy. Po chwili kamień zaczął się unosić kilkanaście centymetrów nad ziemią co umożliwiło Murro wyciągnięcie spod niego niziołka. Odsunął się kilka kroków ciągnąc za sobą złodzieja. Mag nie kryjąc wysiłku głośno stęknął, a kamień runął na ziemię, która niespodziewanie znów zadrżała. Szczelina rozszerzyła się sięgając stóp kensai, który osunął się i wpadł do niej ciągnąc za sobą Malla. Kern zareagował błyskawicznie. Z jego palców w jednej chwili wystrzeliła lepka pajęczyna i rozpostarła się tuż pod spadającymi przyjaciółmi ratując ich tym samym przed upadkiem z wysokości. To jednak nie był koniec. Szczelina zaczęła rozszerzać się na dobre, a na dodatek nastąpił kolejny wstrząs. Mag stracił grunt pod nogami, zaczął spadać w przepaść. Na szczęście zdążył złapać oburącz krawędź szczeliny i zawisł nad przepaścią. Z góry posypało się kilka kamieni, które przecięły nici pajęczyny i rozerwały ją. Murro nadal trzymając swego przyjaciela chwycił jedną ręką pozostałość pajęczyny i zawisł na niej przylegając ciałem do ściany. Spostrzegł wtedy niewielki wlot w ścianie i krzyknął do maga:- Kern! Szybko, tu jest wejście, ale nie zmieszczę się. Pospiesz się zaraz nastąpi kolejny wstrząs, a ja długo nie wytrzymam!...Mag próbował w tym czasie wygramolić się ze szczeliny lecz bezskutecznie, słysząc stłumione wszechobecnym hałasem wołanie swego kompana zwrócił wzrok w jego stronę. Mimo, że nie słyszał wyraźnie co mówi, w mig pojął o co mu chodzi, samodzielnie wyśledziwszy oczyma dziurę. Zebrał w sobie resztki sił aby móc zawisnąć tylko na jednym ręku. Drugą rękę skierował w stronę skalnego wejścia i wystrzelił dwa ogniste pociski, które z impetem i bardzo precyzyjnie uderzyły w wybrane przez maga miejsce. Udało się, otwór w ścianie był teraz na tyle szeroki by Murro mógł weń wejść. Niziołek oprzytomniał i momentalnie zorientował się w sytuacji. Kensai krzyknął aby jak najprędzej dostał się do wlotu. Ten szybko wdrapał się po pajęczynie i jeszcze szybciej wskoczył do niedużej jamy, odciążając tym samym swego towarzysza. Wojownik nie czekając dłużej postąpił tak samo. Kern poczuł, że ręce odmawiają mu posłuszeństwa i wiedział że zaraz spadnie. Nastąpił kolejny wstrząs, wskutek którego zaczęły przesuwać się płyty skalne. Jedna z takich właśnie płyt wychynęła dosłownie pod nogami maga. On zaś nie mogąc już dłużej wytrzymać puścił się i spadł wprost na nią. Zaczęła ona wysuwać się coraz bardziej. Czarodziej wiedział, że runie w przepaść razem z nią. Z wysiłku nie był zdolny do czarowania i dobrze o tym wiedział, a chyba tylko to mogło go teraz uratować...- Kern!! Łap!! KERN!!!Czarodziej spojrzał w stronę kompanów. Makamuro zwinął pajęczynę i rzucił mu ją jako linę. Magik dziwiąc się sam sobie i nie wiedząc skąd bierze jeszcze na to siłę, chwycił koniec pajęczyny i skoczył, cały czas ją trzymając. Po chwili uderzył w ścianę skalną, co otumaniło go trochę. Na szczęście jego towarzysze szybko wciągnęli go do jaskini. Znów zaczęło się trzęsienie. Z góry posypały się kamienie i wielkie odłamy skalne. Drużyna szybko odsunęła się od wlotu, który w chwilę po tym został zawalony kamieniami. Zrobiło się cicho i ciemno. Cała trójka leżała w bezruchu głośno sapiąc i dysząc. Czekali na kolejne trzęsienie gotowi nawet na to że zostaną przygnieceni przez walące się kamienie. Wstrząs nie nastąpił. Długo jeszcze po tym odpoczywali.

**



strony: [1] [2] [3] [4]
komentarz[37] |

Komentarze do "Kharma Azarius"



Musisz być zalogowany aby móc oceniać.


© 2000-2007 Elixir. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Designed by Corwin Visual
Engine by Khazis Khull based on jPortal
Polecamy: przeglądarke Firefox. wlepa.pl


   Sonda

aktualnie nie jest prowadzona żadna ankieta


   Top 10
   Solucja do Ba...
   Postacie w Ba...
   Postacie dobr...
   Postacie złe ...
   Kuźnia Cromwe...
   Potwory w Bal...
   Niezapomniane...
   Postacie neut...
   Felieton o Ba...
   Zadania w Kul...

   ShoutBox
Strona wygenerowana w 0.027658 sek. pg: