..:: ELIXIR | Gry Fabularne(RPG) | Gry Komputerowe(cRPG) | Fantastyka | Forum | Twoje Menu Ustawienia
   » Ogólne

   » Postać

   » Rozgrywka

   Szukaj
>NASZE STRONY
 MAIN
:: Strona Główna
:: Forum
:: Chat
:: Blogi

 GRY FABULARNE
:: Almanach RPG
:: Neuroshima
:: Hard HEX
:: Monastyr
:: Warhammer
:: Wampir
:: D&D
:: Cyberpunk2020
:: Earthdawn
:: Starwars
:: Arkona

 GRY cRPG
:: NWN
:: Baldurs Gate
:: Torment
:: Morrowind
:: Diablo

 FANTASTYKA
:: Literatura
:: Tolkien
:: Manga & Anime
:: Galeria

 PROJEKTY
:: Elcards
:: Chicago

   Statystyki
userzy w serwisie:
go¶ci w serwisie: 0

- ŁATWY SZMAL!!! CO JA SOBIE MYŚLAŁEM!! CHYBA ZARAZ ZWARIUJE! – powtarzał w koło Mall chodząc nerwowo w tą i z powrotem – o mało co nie zginęliśmy kilka godzin temu, a teraz siedzimy zamknięci w tej pieprzonej grocie.- Uspokój się... usiądź i pomyśl jak stąd wyjść zamiast łazić bez celu i kłapać ozorem. – powiedział Makamurro siedząc oparty o ścianę skalną.- Tak, najważniejsze to uspokoić się i pomyśleć. Musi być jakieś wyjście z tej sytuacji. – dodał Kern, studiując ledwie widoczne inskrypcje namalowane na ścianie.- Ech, nie mogę się uspokoić. Jesteśmy skończeni! Nie ma stąd wyjścia. Wyjście się zawaliło, ot co! Siedzimy tu już dobre parę godzin i nic...Zapadła cisza, Mall usiadł wreszcie, pochodnia którą znalazł pod ścianą ledwie się tliła. Niziołek zaczął wpatrywać się z daleka na napisy na ścianie, które zaciekle studiował mag. - Nie mieli czego rysować tylko ślimaki, co to byli za paladyni... phi. – burknął Mall.- O czym ty mówisz? – zapytał Murro.- Te TAJEMNE INSKRYPCJE – rzucił ironicznie – zapisane są w kształcie muszli ślimaka.- Taa, faktycznie... - Muszla ślimaka powiadasz – szepnął pod nosem mag cofając się dwa kroki – niech spojrzę... hmmm, faktycznie... to dlatego nic nie mogłem przeczytać. Spójrzmy raz jeszcze. - Hmmm, hmmm, hmmm... o rzesz ty, mam! To nie są żadne inskrypcje! To słowa runiczne. Trzeba je tylko przeczytać w odpowiedniej kolejności. – wybełkotał najszybciej jak mógł, nie kryjąc wielkiego podniecenia Kern.Kensai i złodziej wstali, podniecenie udzieliło się także im. Mimo, iż nic nie rozumieli z szyfrów naściennych to gorączkowo próbowali je odczytać. Pochodnia nagle syknęła i zgasła.- Kurwa mać... akurat teraz. Odsuńcie się, rzucę zaklęcie światła.Po chwili całe pomieszczenie rozbłysło, mogli dalej kontynuować rozpracowywanie ślimaka.- Ja się poddaje, nic z tego nie rozumiem – powiedział zdenerwowanym głosem niziołek po upływie 15 minut.Po kolejnych 5 minutach zrezygnował także elf siadając znowu w ciszy. Czarodziej coraz bardziej gorączkowo kiwał głową w geście rozumienia tajemnego pisma. Mall oparł się o ścianę plecami i obserwował go. Po dłuższej chwili magik niespodziewanie pacnął ręką o ścianę tak że pozostała dwójka podskoczyła i krzyknął:- Aha! Mam! Mall i Murro spojrzeli na siebie.- Odsuńcie się... uwaga, zaczynam odczytywać... – powiedział przejętym głosem.Kern klęknął przed ścianą i zaczął odczytywać słowa runiczne ledwo słyszalnie. Uniósł ręce, po czym złożył je jak do modlitwy. Przez dłuższą chwilę nie odzywał się. Moment później opuścił ręce i głowę w geście rezygnacji...- Nie rozumiem... teraz przejście powinno się otworzyć... – wymamrotał zrezygnowanym głosem.- Ach tam, wiedziałem, że tak będzie! – krzyknął niziołek.Zacisnął pięść i zamachnął się celem uderzenia w ścianę, o którą uprzednio był oparty. Jakże wielkie było jego zdziwienie gdy pięść przeniknęła przez ścianę jakby jej nie było, a on sam wywinął orła i zarył nosem w ziemię.- Widziałeś to?! – zdziwił się kensai, zwracając w stronę maga.- Ha! – zaśmiał się Kern, iluzoryczna ściana! Inkantacja jednak zadziałała, a na jej skutek iluzja prysła!Miał rację, faktycznie ściana zaczęła znikać, a za nią zobaczyli niziołka klnącego pod nosem i otrzepującego się z kurzu stojącego pośrodku bardzo długiego korytarza, ciągnącego się w dół. Mall spojrzał na kamratów z zezłoszczoną miną, ale zaraz się uśmiechnął.- To co? Idziemy? Hehe...Mag stworzył kulę jasnego światła, która lekko pulsowała i unosiła się metr nad jego głową, rozwidlając korytarz na jakieś dobre 30 kroków naprzód. Ruszyli więc, korytarz okazał się być dłuższy niż mogli podejrzewać. Droga zaczęła się dłużyć, lecz ich nieustępliwość oraz to, że była to jedyna możliwość pójścia, zmuszały do kontynuowania. Po długim czasie zobaczyli światełko w tunelu. Zdziwili się bardzo, zastanawiając jak to możliwe, ale w tym miejscu jeszcze wiele rzeczy miało ich zdumieć. Minęli dwa herby, na których widniały dwa skrzyżowane miecze i tarcza, rozwieszone po obu stronach oraz wielką zakurzoną flagę, zasłaniającą niemalże całkowicie wyjście. Spojrzeli po sobie, upewniając się czy są gotowi zrobić kolejny krok. Stwierdziwszy, że tak, niziołek podszedł do flagi, obejrzał ją wzdłuż i wszerz i z całą pewnością stwierdził:- Nie ma tu pułapki, zresztą jak przez ten cały hol. Nie wydaje się wam to dziwne?- Trochę. – szepnął elf.Mag wzruszył tylko ramionami i kiwnął głową na znak aby Mall odsłonił wreszcie przejście.Niziołek zrobił to szybko, a to co zobaczyli zaparło im dech w piersiach. Stali bowiem przed bardzo dobrze oświetloną gigantyczną halą. Na szarym końcu stał wielki ołtarz, za nim zaś równie duży tron. Po bokach sali stały olbrzymie posągi to stojących, to siedzących rycerzy w pełnych zbrojach płytowych, trzymających wielkie oburęczne miecze. Przez środek holu ciągnęły się wielkie kolumny. Dookoła wszystko było przyozdabiane złotem i kamieniami szlachetnymi jakich nie widział jeszcze żaden z nich, na wielkim ołtarzu można było zobaczyć półmisy puchary i kielichy ze złota. Przepych tego miejsca był nadzwyczaj niespotykany. Podążyli naprzód.- To niebywałe – zaczął mag – to niesamowite, to całe miejsce jest ewenementem na skalę światową. Spójrzcie na te posągi, nigdy nie widziałem czegoś takiego, nawet największe świątynie w Stroborze... tfu, co ja gadam! Nawet pałac królewski nie jest tak piękny jak TO. Pomyślcie tylko jaki to skarb dla muzeów, ileż wiedzy i nowych informacji można stąd zaczerpnąć...- Co tam muzea... – zanegował niziołek - ILE TU JEST KASY POGRZEBANEJ??? – dodał podnieconym głosem - Cholera Kern miałeś rację z tym rozpustnym życiem... to co bierzemy co się da i spadamy, tak?- Nie! Przynajmniej na razie... musimy zbadać to miejsce. - No tak, jeszcze więcej skarbów! Zgoda, zgoda!- Mnie to miejsce trochę przeraża. To nie jest zwykły klasztor... i wiecie co wam powiem... odeszła mi ochota na jego rabowanie. - Co ty gadasz Murro?! Nie wierzę własnym uszom!- Zastanów się trochę! To jest cholernie dziwne... jakim cudem to wszystko jeszcze stoi??? - Ano takim, że czeka aż ktoś wreszcie przyjdzie i to sobie weźmie! I uważaj, teraz najlepsze... bum! My wkraczamy do akcji i to wszystko bierzemy, my rozumiesz?!- Argh, nie naigrywaj się ze mnie Mall, wiesz że jestem cierpliwy, ale wszystko ma swoje granice. Oprócz cierpliwości mam trochę rozsądku w głowie...- Gówno tam masz! To niby po cholerę szliśmy ten cały kawał drogi, co?! No po co?! Kern do diabła to był twój pomysł, weź mu teraz wytłumacz, że... – niziołek odwrócił się w stronę maga, ale już go tam nie było – musimy... hę?... Kern niech cię licho! Ty znowu czytasz ślimaki! – wykrzyczał sięgając wzrokiem pod ścianę przy której stał teraz mag.- Możecie być cicho? Staram się skupić. Elf i niziołek uciszyli się i podeszli do czarodzieja. - Wiecie co tu jest napisane?- Oświeć nas, O Czcigodny - rzucił sarkastycznie Mall- Skąd wiedziałeś??? – zdumiał się mag - Co?- Tak to się zaczyna... „Oświeć nas o Czcigodny Panie niebiosów, nas którzyśmy niegodni być Twymi sługami u bram Twoich”W momencie gdy Kern zakończył czytać pismo naścienne, wielki ołtarz wraz z tronem poruszył się z miejsca, otwierając przed nimi kolejne niezbadane pomieszczenie.- Mam złe przeczucie – wycedził przez zęby Murro- Nie marudź, chodźmy... – przykazał Mag.Ruszyli w stronę drugiego pomieszczenia. Przechodząc przez nowo otwarte przejście zauważyli że komnata rozpościerająca się przed nimi nie była już tak wielka jak poprzednia. Było to miejsce, pośrodku którego stała kaplica a przed nią posąg klęczącego mężczyzny. Mężczyzna ten miał na sobie tylko zwykłą szatę, co skłoniło podróżników do konceptu iż przedstawiony jest tu jakiś kapłan. Pomieszczenie to rozwidlało się na kilka korytarzy. Weszli do środka i stanęli przed rzeźbą. - No to gdzie teraz? – zapytał niziołek.- Nigdzie... zawracamy i... - Cicho... – przerwał im magik – patrzcie na ten posąg, czy nie wydaje się wam dziwny?- Nie. – odrzekł Mall.Elf tylko rzucił na niego okiem, po czym obdarzył niepokojącym spojrzeniem czarownika.- Czuję, jak emanuje od niego bardzo silna magia... – zaczął – jest w tym jednak coś dziwnego. Nie wiem o co może tu chodzić. Wyczuwam magię... – czarownik po chwili zadumy zrobił wielkie oczy, poczuł jak krew zaczyna szybciej krążyć w jego żyłach – Nie! To niemożliwe...- Co niemożliwe? – zapytał Mall.- ... Ten posąg to chyba nie tylko kamienna figura... wszystko wskazuje iż jest to istota ludzka zamieniona w skałę...- Co? – rzucił głupkowato złodziej, po czym podszedł do posągu bliżej – Ej ty rzeźba! Żyjesz? – wyciągnął rękę chcąc poklepać go po głowie.- NIE!! – wrzasnął mag, a Mall od razu cofnął rękę – Nie dotykaj go pod żadnym pozorem. Poczułem nagły przypływ energii magicznej pochodzącej ze strony tego... czegoś.- Aaaahhh! – krzyknął boleśnie Makamurro – co to u licha je.. aaaahhh...Kensai padł na kolana chwytając się za głowę i ciągle krzycząc.- Co się dzieje?! Murro!!! Kern pomóż mu!!- Jak?! Nie wiem co mu jest!!Niziołek zrobił krok w stronę wojownika...- Stój nie podchodź do niego! Cofnijmy się, spróbuję magii...Obaj odskoczyli do tyłu. Czarodziej zamknął oczy i uderzył psioniką. Nieskutecznie, po chwili także zawył z bólu i upadł na ziemię. Podniósł się szybko, chciał spróbować ponownie, ale w tym momencie Murro przestał krzyczeć... klęczał dalej, szybko i głośno sapiąc. Obaj z niziołkiem obserwowali go i czekali na dalszy rozwój tej sytuacji. Po chwili kensai spojrzał w ich stronę. Jego oczy przepełniało bardzo jasne światło. Chwilę jakby ich obserwował po czym odezwał się bardzo wysokim, wręcz demonicznym głosem. Mówił bardzo powoli jakby sprawiało mu to wielki ból:- Wołam o pomoc przybysze... wołam z tej skorupy z kamienia... – pochylił głowę i wziął kilka głębokich wdechów – Uwolnijcie mnie... ołtarz... woda święcona... zaklęcie kamienia w ciało... AAAhhh... Nie mogę dłużej przebywać w tym... aaaah... ciele... Błagam o pomoc... Po tych słowach elf upadł na ziemię. - Wiedziałem – powiedział cicho mag.- Cholera, co z Murro – rzekł szybko Mall, podchodząc do niego i sprawdzając czynności życiowe – Nic mu nie jest... na szczęście. Co to za diabelskie sztuczki?- To nie diabelskie sztuczki, ten posąg to człowiek zamieniony w kamień!- Co ty gadasz??? Jak to?- Nie wiem, po prostu. Zastanawiam się kim jest ten mężczyzna. Wszedł na chwilę w ciało Murra by prosić nas o ratunek...- Do diabła... nic z tego nie rozumiem...- ...ech... co się.. wa mać.. dzieje... – kensai zaczął się podnosić, stękając przy tym jakby stoczył bitwę z dwudziestoma goblinami.- Och, na szczęście. Nic ci nie jest? – zapytał mag.- Chyba... nie – usiadł i potrząsnął głową.- Nieźle nas wystraszyłeś... – powiedział Mall patrząc na kompana- Czy ktoś mi może powiedzieć co tu zaszło?- Takiś ciekaw, co? No to słuchaj... yyy... co tu się właściwie stało – zapytał niziołek spoglądając na maga.- Ach, miałem rację co do tej skalnej postaci – zaczął Kern – To nie jest rzeźba a żywy człowiek, tylko... poddany petryfikacji...- ...- Użył twego ciała jako przekaźnika aby prosić nas o pomoc. Nie wiem jednak dlaczego padło akurat na ciebie...- Cholera ... dowiedzieliście się chociaż czegoś przydatnego?- Tak podał przybliżony sposób jak go uwolnić.- Czyli?...- Oczywiście należy użyć zaklęcia przemieniającego kamień w ciało... wspomniał też coś o wodzie święconej i ołtarzu...- To znaczy, że woda święcona jest na ołtarzu – dodał błyskotliwie Mall- Hmmm... cóż za bystry umysł... – zażartował ironicznie mag- Ha... ha..., śmieszne jak cholera... zapamiętam ci to ty...- Dobra, dobra, idź po tą wodę Mall, a ty mógłbyś po prostu przygotować to zaklęcie. – skwitował ich elf – zaraz się okaże co to za persona...Niziołek pobiegł prędko po wodę święconą ze wspomnianego ołtarza. Znalazł ją wzrokiem bardzo szybko. Stała na środku ołtarza w wielkim złotym kielichu, ozdobionym diamentami i innymi kamykami. Najpierw jednak z winy swego wzrostu musiał wdrapać się na tron, z niego zaś wskoczyć na ołtarz Nie sprawiło mu to jednak wielu przeszkód. Sięgnął po pustą buteleczkę i zaczerpnął z pucharu, po czym z zadowoleniem wrócił do swych towarzyszy. Dumnie wręczył fiolkę magowi, po czym sam usunął się w cień i począł bacznie obserwować i oczekiwać na rozwój wydarzeń. Makamurro również odsunął się kilka kroków, po czym dobył miecza. Zdumiony mag spojrzał na niego unosząc brwi. - Nigdy nic nie wiadomo... – powiedział cicho elf- Masz rację... wybaczcie jestem po prostu przejęty całym tym zjawiskiem... zaczynam tracić zdrowy rozsądek. – wytłumaczył KernNiziołek, po krótkiej chwili również dobył broni - małej kuszy umiejscowionej na jego plecach. Tym razem nikt już nie miał wątpliwości co do środków ostrożności. Mag stanął frontalnie do posągu. Popatrzył na niego chwilę, po czym zaczął swoją dydaktyczną mowę, poprzedzającą właściwy rytuał:- Możliwe że wiecie, bądź nie, ale zaklęcie przemiany kamienia w ciało nie jest zaklęciem zwykłym. Jest cholernie trudne, łatwo się pomylić, a konsekwencje dla czarującego mogą być opłakane... w przeciwieństwie do jego ofensywnego odpowiednika, przemiany ciała w kamień, które rzuca się z niebywałą łatwością lecz, które również wymaga ogromnego skupienia jak też wysiłku umysłowego. Tak więc prosiłbym was – popatrzył na swych towarzyszy - o bezwzględną ciszę i nie rozpraszanie mnie. Aha... jeszcze jedna uwaga, bardzo ważna... gdyby coś poszło nie tak... nie próbujcie mi pomóc... istnieje duże prawdopodobieństwo na to, że gdy ktoś mnie dotknie czar osiągnie sferalne maksimum i okrąg o średnicy około kilometra ulegnie skamienieniu. Energia, którą obdarzę tego człowieka musi pochodzić wprost ode MNIE i TYLKO ODE MNIE. Pamiętajcie o tym... proszę.Kończąc wykład podszedł do rzeźby i wylał całą zawartość fiolki, którą otrzymał od złodzieja prosto na jej głowę. Odszedł kilka kroków, uniósł wysoko ręce, zamknął oczy, wziął głęboki, ciężki oddech i zacisnął bardzo mocno wargi. Po chwili z ust czarownika padły pierwsze słowa inkantacji w jakimś obcym języku, a jego pięści zacisnęły się bardzo mocno. Maga zaczęła otaczać biała poświata. Kontynuował on formułę zaklęcia. Szerokie rękawy szaty jaką nosił, powoli opadły, odsłaniając całkowicie nadgarstki i przedramiona. Mięśnie były napięte do granic możliwości, skóra z ledwością teraz je opinająca była poprzecinana na całej długości rąk przez żyły pompujące teraz krew z niewiarygodną szybkością. Mag kontynuował inkantację. Napięcie rosło z minuty na minutę, z sekundy na sekundę... Na twarzy czarodzieja malował się grymas bólu oraz ogromne skupienie i niesamowity wysiłek umysłowy. W jednej chwili, czarownik osunął się na jedno kolano, Makamurro zrobił krok w jego stronę, ale po chwili zatrzymał się, ciągle mając w pamięci słowa maga. Mall kryjąc się w cieniu zaciskał dłonie na swej kuszy. Po chwili ułożył ja do strzału, i z wolna zaczął gładzić spust palcem. Czarownik podniósł się na równe nogi. Wydobył z siebie głośne stęknięcie, jakby otrzymał cios mieczem. Po krótkiej chwili wyglądał jakby zaczynał tracić panowanie nad swoim ciałem. Jego ręce zaczęły drżeć, potem trząść się. Po chwili mag zaczął wykonywać nimi spazmatyczne i chaotyczne ruchy, to w gore, to w dol. Jego kompani zaczynali się coraz bardziej denerwować. Z niepokojem spojrzeli po sobie. Mag zaczął powoli opuszczać ręce, kierując je w stronę ramion posągu mężczyzny, z ledwością utrzymując je prosto, hamując z olbrzymim trudem ich nieokiełznane ruchy. Zaciśnięte pięści maga rozbłysły blaskiem, białym pulsującym światłem. Światło to powoli zaczynało zmieniać się w strumień płynący od dłoni czarodzieja ku sercu posagu, żeby po chwili spłynąć doń jak przelewającą się woda. Mag otworzył dłonie, ciągle rozbłyskujące światłem, po czym położył je na ramionach kamiennego człowieka. Stanął bardzo prosto i sztywno. Całkowicie wyzbył się już niekontrolowanych ruchów. Gdy strumień światła zakończył swój bieg, mag był gotowy do ostatniej fazy zaklęcia. Energia i światło otaczające przed momentem czarownika, prysły. Wyglądał znów zupełnie zwyczajnie. Stał tak jeszcze kilka chwil, łapiąc kilka wolnych oddechów, jakby przygotowując się od biegu. Przez moment było bardzo cicho, tylko po to jednak, aby w następnej chwili, rozbrzmiał krzyk czarodzieja. Spod jego nóg na nowo rozbłysnął niesamowity blask. Jego szata i włosy, razem z kapturem, falowały jak przy olbrzymim podmuchu wiatru. W następnej sekundzie, wokół maga znów zaczęła falować magiczna energia, lecz tym razem, miała kolor błękitny. Zmieniła się w pasma wirujące dookoła niego, z wielka prędkością. Głos czarownika rozbrzmiewał przez cały ten czas niezmiennym tonem. Po chwili, można było zobaczyć pierwszy efekt. Począwszy od głowy, kamień zaczął zmieniać się w ciało. Gdy pasmo zmienionego w ciało kamienia spłynęło na wysokość ust, a wreszcie podbródka i szyi, okrzyk wydawany przez maga począł wydobywać się z ust kamiennej jeszcze postaci. Mag zamilkł, zabrał ręce, i cofnął się, energia przedtem otaczającą jego, całkowicie spłynęła na kamienną figurę. Wszyscy przyglądali się teraz uważnie postępowi jaki zachodził. Murro zacisnął pięści na rękojmię, a Mall wycelował w sam środek głowy owej postaci. Pasmo zamiany osiągnęło już prawie cale ciało, poza jednym miejscem... Poza sercem. Postać zamilkła... W tej chwili, mag złożył dłonie i stworzył w nich kule połyskującej na czerwono energii. Popatrzył w stronę na w pół zmienionego mężczyzny i z impetem wystrzelił w jego stronę przed momentem utworzony pocisk, który bezbłędnie trafił w samo serce. W momencie uderzenia, rozbłysło bardzo jasne światło, które oślepiło wszystkich. Murro wciąż zasłaniając twarz przed ciągle bijącym blaskiem z ledwością dostrzegł zwolna podnoszącego się mężczyznę, który posunął wcześniej plecami kilka metrów w tył. Zmrużył na chwile oczy gdyż światło było niesamowicie mocne. Po chwili jednak, rozległ się dźwięk, którego nikt nie mógł opisać w żaden sposób, ani też przybliżyć lub upodobnić do czegoś innego. Cala trojka otworzyła wreszcie oczy. Blask, rozbłyskujący kilka chwil przedtem, został wchłonięty przez ciągle bijący światłem symbol na klatce piersiowej mężczyzny, który z ledwością próbował wstać. Wszyscy bacznie obserwowali owego człowieka, nikt jednak nie mógł wydusić z siebie ani słowa. Dyszący głośno mężczyzna, stanął wreszcie na nogi, tylko po to jednak, aby zaraz osunąć się na kolana. Wsparł się przed całkowitym upadkiem oburącz. Z wysiłkiem podniósł wzrok na maga stojącego kilka metrów przed nim i z jeszcze większym wykrztusił:- Jam jest Errisan... Dzięki za ratunek....Po tych słowach upadł na ziemię i zemdlał.


Blackthorne.


strony: [1] [2] [3] [4]
komentarz[37] |

Komentarze do "Kharma Azarius"



Musisz być zalogowany aby móc oceniać.


© 2000-2007 Elixir. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Designed by Corwin Visual
Engine by Khazis Khull based on jPortal
Polecamy: przeglądarke Firefox. wlepa.pl


   Sonda

aktualnie nie jest prowadzona żadna ankieta


   Top 10
   Solucja do Ba...
   Postacie w Ba...
   Postacie dobr...
   Postacie złe ...
   Kuźnia Cromwe...
   Potwory w Bal...
   Niezapomniane...
   Postacie neut...
   Felieton o Ba...
   Zadania w Kul...

   ShoutBox
Strona wygenerowana w 0.028746 sek. pg: