Szukaj |
>NASZE STRONY |
MAIN |
|
|
GRY FABULARNE |
|
|
GRY cRPG |
|
|
FANTASTYKA |
|
|
PROJEKTY |
|
|
|
|
Statystyki |
userzy w serwisie: go¶ci w serwisie: 0 |
|
|
|
|
Kharma Azarius
Było ciemno, pierwsza postać siedziała, druga uparcie wpatrywała się w jakieś zagadkowe pismo naścienne, trzecia zaś, nerwowo chodziła w kółko. Gdzieniegdzie tylko rozbłyskiwał blask ognia, powoli dopalającej się pochodni, umiejscowionej u wylotu, zawalonej teraz gruzami i stertą kamieni jaskini w głębi góry Kharma-Theodhor. Góra ta według bardzo starej i zapomnianej legendy nosiła pierwotnie nazwę Kharma-Azarius i była fortecą zakonu templariuszy. Zakon ten miał istnieć wieki temu. Szkolono w nim wojowników broniących mądrości, honoru, prawdy, dobra i wszelakich cnót. Wysyłano ich poza mury fortecy po wieloletnich naukach, aby wspierali swoja siłą wszystkich tych, którzy jej potrzebowali. Brali również udział w wielu wojnach o pokój na ziemi, brocząc ostrza swych mieczy we krwi plugawych istot, niosąc imię swego Boga na ustach. Wielokrotnie próbowano zniszczyć fortecę zakonu, ale było to wręcz niemożliwe, gdyż zawsze wrogowie byli dziesiątkowani, a rycerze broniący murów wychodzili niemalże bez szwanku. Było tak, do dnia, kiedy to w dolinie okalającej twierdzę pojawiły się... smoki. Cała horda bestii runęła na zakon z niespotykaną dotąd siłą i gniewem. Nikt nie wiedział skąd się wzięły i dlaczego zaatakowały. Batalia ta toczyła się tygodniami, a trupy smoków gęsto zaścielały ziemię. Rycerze broniący murów zaś, w swej nieugiętości i waleczności byli niewzruszeni. Pewnego dnia w niewyjaśnionych okolicznościach niezwyciężona dotąd obrona padła, a przywódca smoków – Theodhor, wraz z nieliczną grupą skrzydlatych plugastw, które przeżyły śmiertelne starcie, dopełnił dzieła, paląc i niszcząc mury fortecy. Potem zaś skrył się w jej podziemiach tworząc tam swoje leże. Od tamtej pory wieści o smokach jak i rycerzach zaginęły. Powstały zaś legendy o bogactwach jakie znajdowały się w ruinach twierdzy, schowane gdzieś głęboko w jej podziemiach. Problem był tylko taki, że nikt nie znał miejsca, w którym miał się znajdować ongi klasztor. Jednak tylko do pewnego dnia, a konkretniej do około 5 miesięcy temu w bibliotece narodowej w Stroborze.
**
- Hmmm? – Mag mruknął pytająco, sięgając kolejną księgę z półki, uważnie przyglądając się jej okładce,- Hmmm... „Prawda o Kharma – Azarius-Theodhor, Zakon Świętych Wojowników Czy Przedsionek 8 Piekieł?...”, co to jest? – powiedział sam do siebie.- Chyba to przeczytam...
**
Po kilku godzinach studiowania opasłej księgi czarodziej skierował swe kroki do tawerny, jak zwykle zatłoczonej, brudnej i pełnej pijaczków, rozbójników i złodziejaszków, słowem poszukiwaczy przygód...
- O! Patrzcie kto idzie! – krzyknął niziołek, dojrzawszy maga przebijającego się przez tłoczących się w karczmie ludzi.Po mozolnym rozpychaniu się i mówieniu „przepraszam”, bądź też „z drogi, MAG idzie” – w zależności od postury delikwenta – magik wreszcie dotarł do miejsca swego pospiesznego marszu – stołu, który zasiadywali krzykliwy niziołek i szczupły elf z blizną na policzku.
- I co, znalazłeś jakąś robotę, czy znowu cały dzień siedziałeś w tej twojej bibliotece? – rzucił trochę ironicznie niziołek, po czym wybuchnął gromkim śmiechem.Elf uśmiechnął się by nie kryć rozbawienia przednim dowcipem swego kompana.- A żebyś wiedział pokurczu że znalazłem! – odkrzyknął niespodziewanie mag.- Hahaha... ha.. co? Znalazłem? – powtórzył z niedowierzaniem - ... A to dobre... hahaha – znów wybuchnął śmiechem – Znalazłem! Słyszałeś Murro? Znalazłem Hahahaha...Elf również parsknął śmiechem, ale opanował się patrząc na poważną minę czarownika.- Tak, tak, śmiej się ignorancie, zobaczymy kto się będzie zaraz śmiał.- Że co? – wykrztusił z trudem niziołek, ani przez chwilę nie przestając się śmiać - .Po chwili zapadła niezręczna cisza..., mag wpatrywał się w głupawą i nadal niedowierzającą minę niziołka.- Wiesz co, on chyba mówi poważnie... – przerwał ciszę Murro.Niziołek zrobił jeszcze głupszą minę i znów rozległ się śmiech. Tym razem śmiał się czarodziej:- Haha, och żebyś tak mógł widzieć teraz swoją minę... – śmiał się nadal – chyba rzucę na ciebie Lustrzane Odbicie, wiesz... – parsknął jeszcze głośniej, a zaraz za nim elf.Niziołek spochmurniał po czym rzucił:- Dobra już, dobra. Starczy tego, mów co tam masz, zamiast śmiać się ze swojego kolegi... jak tak w ogóle można?- W porządku... – powiedział czarownik tłumiąc śmiech i siadając na wolnym krześle - ...tylko się nie śmiejcie.Cała trójka wybuchła śmiechem.Po ogólnym rozbawieniu i wszechstronnym rozweseleniu elf zamówił kolejkę Wiecznomiodu, niziołek przysunął się trochę aby lepiej słyszeć wśród panującej wrzawy, a mag zrobił się bardzo poważny.- Słuchajcie, nie mam co do tego stu procentowej pewności aczkolwiek śmiem twierdzić, że jeśli się uda, to obłowimy się na tyle, że będziemy mogli podcierać się forsą do końca naszego przyszłego wkrótce rozpustnego żywota, ot co.Słowa traktujące o pieniądzach uderzyły im do głowy tak bardzo, że wytężyli słuch i aż pochylili się nad stołem aby móc lepiej słyszeć- Dobra, ale o co chodzi? – zapytał elf.- Cho...- 3 razy Wiecznomiód! – krzyknął nad ich głowami kelner tak, że wszyscy aż podskoczyli z zaskoczenia.- 30 sztuk złota proszę...- CO?! ILE?! TOŻ TO ROZBÓJ! - wydarł się niziołek.- Ja zapłacę... – powiedział mag i dał sakiewkę złota kelnerowi, a ten zaraz odszedł.- Chodzi o to że to nie jest zlecenie. Czarownik wyciągnął zza płaszcza opasłą księgę i położył na stole.- Nie wiem jak to się stało – zaczął – że ta księga stała sobie na półce w bibliotece i nikt z Rady Magii, albo jakiś skryba z dworu królewskiego do tej pory jej nie zarekwirował. To wprost niemożliwe! – krzyknął, nie mogąc dłużej powstrzymać emocji.- No dalej, wykrztuś wreszcie o co ci chodzi Kern, nie trzymaj nas w niepewności... a poza tym muszę... no wiecie... tam gdzie król piechotą chadza. – powiedział niziołek- Więc idź załatw sprawę a ja się napije miodu bo to nie opowiastka na 10 minut...Zaraz po tym jak niziołek załatwił co miał załatwić wysłuchał wraz z elfem legendy o zakonie templariuszy, o jego wojownikach i o tym jak w zagadkowy sposób został zdziesiątkowany przez smoki. Do końca opowiadania w karczmie zrobiło się pusto. Gdzieniegdzie siedział już tylko jakiś pijaczek „modląc się” do butelki.
**
strony: [1] [2] [3] [4] |
komentarz[37] | |
|
|
|
|
|
Komentarze do "Kharma Azarius" |
|
|
|
|
|
|
Sonda |
aktualnie nie jest prowadzona żadna ankieta
|
|
Top 10 |
ShoutBox |
|
|